Zasada maski tlenowej w organizacji, czyli dlaczego dbanie o siebie jest takie ważne


Być może zaczynam żyć w jakiejś swojej bańce informacyjnej, niemniej od pewnego czasu wokół siebie coraz częściej słyszę o zasadzie maski tlenowej. Jeśli ktoś latał samolotem, to najpewniej doskonale wie, o czym piszę. Niemniej zasada ta zaczęła nabierać, według mnie, swoistej pop kulturowości w świecie psychologii, organizacji, zarządzania, liderstwa czy HRu w ostatnim czasie. Szczerze mówiąc, kiedy pierwszy raz spotkałam się z tą zasadą, wydała mi się co najmniej dziwna. Ciekawe czy tylko mi, czy jednak istnieje grupa osób, która miała podobnie. 

Co to jest? Dlaczego się tyle o tym mówi? Skąd może brać się przewrotność rozumienia tej zasady? Dlaczego to ważne? A nawet jeśli wiemy, że to ważne, to dlaczego tego nie stosujemy, szczególnie w HR? W tym wpisie spróbuję podjąć się tych rozważań. 

Geneza i kontekst wpisu

Rozpocznę od tego, że wpis jest zainspirowany rozmowami w pewnej grupie HRowców*, którzy rozmawiali o pomyśle zorganizowania warsztatu na temat dbania o siebie w miejscu pracy i swoich potrzebach. Pomysł jednak został zawieszony z różnych względów, które najpewniej rozwinę w części wpisu. Niemniej chciałam nakreślić to tło, bo uważam, że taka historia nie jest odosobniona. Co więcej, kiedy zapytałam swoich znajomych z obszaru HR czy problem wydaje się istotny, to okazało się, że tak. Pomimo że początkowo pomyślałam, że temat dbania o siebie wśród osób, które bardzo często pracują w zakresach zajmujących się dobrostanem innych** to truizm, to jednak się pomyliłam. Po przemyśleniu rozmów, stwierdziłam, że napiszę kilka zdań od siebie w tym temacie. 

*piszę o grupie HRowców, ponieważ często rozmawiam i wymieniam się doświadczeniami z osobami z tej grupy zawodowej. Myślę jednak, że temat jest jednak na tyle uniwersalny, że każda grupa zawodowa znajdzie w nim coś dla siebie. 

**Napisałam to w taki sposób, ponieważ osoby z tej grupy zawodowej często zajmują się monitorowaniem dobrostanu współpracowników, opisywaniem kultury organizacyjnej czy badaniem zaangażowania lub satysfakcji. Nie twierdzę, że to jedyn(i)e role HR. 

Zasada maski tlenowej — Czym w ogóle jest?

Podczas podróży lotniczej, jeszcze przed startem, personel czy też załoga samolotu dokonuje prezentacji bezpieczeństwa. W trakcie tej prezentacji personel pokładowy wyjaśnia, że w przypadku utraty ciśnienia w kabinie, maski tlenowe zostaną uruchomione automatycznie. W takiej sytuacji pasażerowie powinni natychmiast pociągnąć maski w dół, aby umieścić je na nosie i ustach, a następnie zacisnąć gumową taśmę wokół głowy. Mechanizm ten działa w ramach awaryjnego systemu tlenowego, który włącza się, aby zapewnić dostęp pasażerom do odpowiedniej ilości tlenu.

Ważne jest, aby najpierw założyć maskę na siebie, a dopiero potem pomagać innym, takim jak dzieci czy osoby starsze. Zapewnienie sobie dostępu do tlenu pozwala utrzymać świadomość i zdolność do działania w sytuacji awaryjnej. 

W taki, w sposób ogólny przedstawiłabym tę zasadę. Mówiąc najprościej, w sytuacji kryzysowej, najpierw zabezpieczamy maską siebie, później ewentualnie innych.

Zanim przejdę dalej, w tym miejscu robię mały stop na refleksję. Jakie masz przemyślenia, po przeczytaniu tego krótkiego fragmentu? Czy jest coś, co Cię zastanawia? Czy póki co, wszystko wydaje się oczywiste? Chciałabym, abyś zatrzymał/-a się w tym miejscu i poddał/-a taką sytuację do refleksji — jak zasada maski tlenowej może przydać się Tobie w życiu? 

Zapinamy pasy, załoga gotowa do startu — Dlaczego się tyle o tym mówi?

Jeśli już przeczytałeś/-aś kilka z moich wpisów to może zdążyłeś/-aś zauważyć, że bardzo lubię posługiwać się analogiami. W tym przypadku nie będzie inaczej. 😉

Zasada maski tlenowej, którą można poznać przez reguły bezpieczeństwa latania samolotem, może w przenośny sposób dotyczyć po prostu codziennego funkcjonowania. Analogia ta odnosi się do idei dbania o swój dobrostan i zdrowie psychiczne, jako priorytet, szczególnie w trudnych lub kryzysowych sytuacjach. 

W psychologii człowieka zasada maski tlenowej może symbolizować samoobserwację i samoświadomość. Jest to ważne, aby zrozumieć swoje wewnętrzne potrzeby i zająć się własnymi emocjami, zanim będziemy w stanie efektywnie pomagać innym. 

Dlaczego? Zadam zatem pytanie — jeśli nie jesteś w pełni sprawny/-a i nie możesz funkcjonować, to jak pomożesz innym?

Jeśli nie zadbasz o swój dobrostan fizyczny czy psychiczny, to prawdopodobnie nie będziesz w stanie pomóc nikomu. Zatem należy pamiętać by umieć zadbać na początku o siebie. 

Chcę tylko zaznaczyć, że jakkolwiek prosto to brzmi, to takim prostym niestety nie jest. Dbanie o siebie również wymaga starań, umiejętności czy energii, które skądś trzeba także pozyskać. Czasem nabywamy te umiejętności na szkoleniach, warsztatach, webinarach. Bywa i tak, że dopiero w momencie ogromnego kryzysu lub drastycznego spadku energii dochodzimy do momentu, kiedy zaczynamy przewartościowywać pewne rzeczy i w końcu troszczyć się o siebie. 

W tym miejscu zrobię kolejny stop i moment na refleksję. Czy miałeś/-aś taki moment, kiedy było naprawdę źle i dopiero wtedy zacząłeś/-aś się przyglądać sobie i swoim potrzebom? W jakich momentach zaczynasz zauważać, że coś jest nie tak? Jak szybko reagujesz na te momenty?

Chcę napisać, że wszystko zaczyna się od Twoich wewnętrznych potrzeb. Zarówno sygnały z ciała, jak i sygnały w postaci natrętnych myśli, pogorszenia samopoczucia, a nawet notorycznego zmęczenia czy zobojętnienia już mogą być sygnałem do tego, że coś jest nie ok. 

Nie oznacza to jednak, że jeśli czujemy się dobrze, możemy temat potrzeb zaniedbać. Jest wręcz przeciwnie — dbanie o siebie to proces ciągły. 

W środowisku pracy, które bywa dynamiczne, stresujące lub w którym, w inny sposób niezaspokojone są nasze potrzeby, możemy odczuwać presję, przesyt, osamotnienie czy mówiąc prościej chroniczny smutek lub złość. Może to powodować obniżenie odporności, złe samopoczucie fizyczne, chęć lub decyzję o pójściu na zwolnienie lekarskie, wykorzystywanie bezpłatnych dni urlopowych, decyzję o zmianie pracy. Obniżony stan psychiczny może też negatywnie wpłynąć też na Twoje relacje z innymi czy możesz być bardziej podatny/-a na konflikty lub zmniejszoną chęć interakcji z innymi. 

Temat jest ważny i wspominany tak często, właśnie dlatego by pamiętać, że efektywność w pracy to nie tylko wyniki, zrealizowane projekty i zmieszczenie się z oddaniem projektu do piątku. Efektywność i satysfakcja z pracy pojawia się najczęściej wtedy, kiedy Twoje potrzeby są wystarczająco zaspokojone. 

Temat jest ważny także dlatego, żeby uwrażliwić nas samych na siebie, to co czujemy oraz abyśmy umieli zapewnić sobie optymalne warunki życia, jednocześnie zachowując satysfakcję i swój dobrostan na odpowiednim poziomie. 

Wkraczamy w strefę turbulencji — Skąd się może brać przewrotność rozumienia tej zasady?

Napisałam wcześniej, że dla mnie ta zasada nie była taka oczywista. Wręcz przyznam, że brzmiała ona dziwnie w moich uszach. Może nawet trochę egoistycznie, kiedy o niej pierwszy raz usłyszałam. Obecnie piszę tego bloga, wzbogacona o różne doświadczenia, warsztaty i rozmowy. Chętnie podzielę się swoim procesem zmiany w jej rozumieniu. 

Co mnie blokowało, żeby zrozumieć treść, a przede wszystkim wartość tej zasady? Odpowiadam — moje własne przekonania. 

Nauczono mnie, żeby dbać o innych i ich samopoczucie, zachowywać się odpowiedzialnie i pomóc jeśli ktoś tego potrzebuje. Wszystko pewnie byłoby całkiem w porządku, żeby żyć według takich zasad, jednak zabrakło w nich czegoś bardzo istotnego. 

Mianowicie, aby robić te wszystkie wspaniałe rzeczy, czyli np. udzielać pomocy czy wsparcia w poprawie czyjegoś dobrostanu, na początku jednak trzeba się upewnić, że samemu jest się w stanie to wszystko zrobić i ma się do tego wystarczająco dobrej woli. 

Moje rozumienie zasady maski tlenowej, w pierwszym momencie, kiedy ją usłyszałam, kończyło się pytaniami w mojej głowie — ale dlaczego? A to nie jest tak, że trzeba wszystkich ratować dookoła? Dlaczego niby ja mam sobie zakładać maskę najpierw, a dopiero później komuś?

Potrzebowałam naprawdę wielu miesięcy, jeśli nie lat pracy z tym przekonaniem. To był długi proces, zanim doszłam do momentu, w którym zrozumiałam, że ratowanie siebie nie wypływa wcale z egoizmu, a ze zwykłych zasad bezpieczeństwa i rozwagi. Między innymi dlatego, że skoro umiesz pomóc sobie, to zwiększasz szansę na to, że też prawidłowo pomożesz innym.

Był to pierwszy krok, by pojąć, że jeśli sama przejdę przez pewne procesy wsparcia, pomocy i wiedzy, a część z tych narzędzi wykorzystam na sobie, to nie tylko pomogę sobie. Całkiem możliwe, że po pewnym czasie, przyjdzie taki moment, że moja wiedza, umiejętności czy doświadczenie będą też pomocą dla innych. 

Jak to mówią — jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie. 😉

Lotem przez życie — skoro to takie ważne, to dlaczego pomijane? 

Zadałam to pytanie, a jednak wiem, że odpowiedź jest tak złożona i ma tyle warstw, ile pewnie jest indywidualnych ludzkich historii. Napisałam we wstępie, że finalnie szkolenie z zakresu samopoczucia w organizacji wśród grupy osób, która z tym obszarem działa na co dzień, nie zostało zrealizowane. Dlaczego? Dokładnie tego nie wiem, jednak myślę, że mam pewnych „podejrzanych”, jeśli chodzi o możliwe przyczyny takiego obiegu spraw. Streszczę jednak swoje przemyślenia w kilku punktach. 

Dużo rzeczy, mało czasu.

Ostatnio trochę żartobliwie ujęłam to w zdaniu: „Eh, nie mam czasu dbać o siebie. Odpocznę, jak będę na emeryturze”. Presja czasu jest nieubłagana w warunkach dzisiejszego świata. Tempo życia, ilość bodźców, rzeczy dookoła, może doprowadzić do tego, że skupiamy się na kolejnych zadaniach do zrobienia w celu przetrwania kolejnego roku, miesiąca czy dnia. 

W dłuższym terminie tak bardzo skoncentrowani na jak najszybszym wykonaniu, niezliczonej ilości zadań, zapominamy o tym, dość istotnym zadaniu — dbania o siebie. Takie podejście może prowadzić do zaniedbywania swojego zdrowia psychicznego i fizycznego. 

Kiedyś usłyszałam takie zdanie, które uważam za bardzo trafne, a mianowicie: 

„Nie ma czegoś takiego, jak brak czasu. Istnieje co najwyżej brak priorytetu”. 

A jak wygląda to u Ciebie? Czy Twoje samopoczucie jest, czy nie jest Twoim priorytetem? 

Brak świadomości lub umiejętności. 

Niektórzy nie zdają sobie sprawy, jak ważne jest dbanie o siebie. Myślę, że sama należałam lub periodycznie nadal zdarza mi się należeć do tej grupy osób. Pochłonięcie różnymi sprawami może być tak istotne dla kogoś, że może ta osoba nie zauważać pewnych symptomów pogorszenia się samopoczucia. Może również pojawić się taka sytuacja, że owszem symptomy są zauważalne, ale pojawia się trudność w ich interpretacji lub lęk przed wizytą u specjalisty. Zwyczajnie nie wiemy, co z tym zrobić lub boimy się do tego przyznać (często też sami przed sobą), że coś się dzieje. 

Czasem brak umiejętności sprawia również, oprócz tego, że w naszym ciele lub psychice coś zaczęło ulegać pogorszeniu, to nie wiemy, jak sobie z tym poradzić. To prowadzi do odczuwania jeszcze większego stresu, który po czasie wzmaga pogarszanie się samopoczucia. 

Kultura braku wsparcia.

Zdarza się tak, że posiadamy świadomość tego, że coś się z nami dzieje. Początkowo stosujemy jakieś techniki, które nawet na trochę pomogły. Natomiast trudno jest żyć w środowisku lub pracować w kulturze, w której dbanie o siebie jest postrzegane jako słabość, dziwactwo lub brak zaangażowania (skoro wolisz np. chodzić na jogę o 18 w piątek, zamiast zostać po godzinach). 

Brak zrozumienia czy wsparcia ze strony pracodawcy lub bliskich może utrudnić dbanie o siebie. Jeśli ktoś rozważa skorzystanie z terapii, jednak środowisko tej osoby nie do końca rozumie lub nie akceptuje tego wyboru, tym trudniej finalnie będzie zdecydować się na nią.

Przekonania. 

Jak już pisałam już wcześniej. Często nasze własne przekonania z domu mogą nas blokować przed tym, żeby o siebie zadbać gdy ważniejsze wydają się inne sprawy. Głos, który mówi: „źle się czuję, ale dociągnę”, „nie jest aż tak źle”, „jakoś to będzie”, „może jutro przejdzie”, „nie mogę się teraz leżeć chory/-a, bo oni sobie nie dadzą rady”. To często on powstrzymuje nas przed zadbaniem o własne potrzeby. 

Kolejna sprawa to taka, że rynek jest zdominowany przez szkolenia pt. „Jak zadbać o dobrostan pracowników”, co tylko wzmacnia przekonanie, że powinniśmy bardziej dbać o innych niż o siebie. 

Przez przekonania nie nadajemy więc priorytetu sprawie własnego samopoczucia, dlatego zaczyna być on niewidoczny. Do tego stopnia, że zajmujemy się nim, kiedy sytuacja jest już naprawdę słaba, a czasem krytyczna. I idąc za słowami klasyka***:

Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.”

*** wiersz autorstwa Jana Kochanowskiego pochodzącego z „Fraszki – księgi trzecie” pt. „Na zdrowie”

Bezpieczne lądowanie — czyli jak sobie pomóc?

W tym miejscu skieruję początkowo pytanie do Ciebie — a Ty co sądzisz na temat dbania o siebie? Jak istotny jest on dla Ciebie? Czy w ogóle jest? Czy też masz wewnętrzne blokady, które powstrzymują Cię przed zadbaniem o siebie? Jakie one są?

Ten blog w dużej mierze, do tej pory, opierał się o moje własne przemyślenia, wiedzę i doświadczenie. Nie mam złotego środka i najpewniej nie odpowiem tym wpisem na wszystkie nurtujące pytania. Natomiast mogę się podzielić tym, co mi samej pomogło. 

Rozmowa. 

Tak. Najczęściej wymiana z innymi osobami to coś, co pomagało mi układać w głowie różne wątpliwości, obawy i rozładowywać sytuacje stresujące. Samo wyrzucenie z siebie nagromadzonych emocji i porozmawianie o nich, sprawiało, że było mi lżej. 

Pamiętam, że któregoś razu w życiu czułam, że mimo tego, że mam wokół siebie wspaniałe osoby, nie są w stanie pomóc mi, na poziomie którego potrzebowałam. Wtedy skorzystałam z pomocy specjalisty. Rozmowa z kimś, kto zajmuje się tym profesjonalnie, była dla mnie nieodzowną pomocą w tamtym momencie. 

Zawodowo też korzystałam z różnego rodzaju pomocy, w postaci np. rozmów w grupach czy mentoringu. Często osoby dzieliły się swoimi doświadczeniami i mówiły, jak im udawało się przezwyciężać czasy kryzysów lub co im pomogło. Może i Ty, przez taką rozmowę znajdziesz jakąś inspirację dla siebie. 

Szkolenia. 

Mam wrażenie, że w internecie można znaleźć już prawie wszystko i gotowe przepisy oraz rozwiązania na większość ludzkich problemów. Na szczęście (lub nieszczęście — nie wiem 😀) jeszcze nie mamy wszystkich odpowiedzi, na wszystkie pytania, dzięki temu cały czas możemy się rozwijać i szkolić. 

Oczywiście na pewno można wyszukać w internecie odpowiednie treści, które w jakimś zakresie będą dla nas pomocne. Można też skorzystać z opcji szkoleń. 

Od razu wspomnę, że nie wszystkie szkolenia muszą być płatne. Część z nich to bezpłatne programy, webinary czy grupy, do których można dołączyć. Myślę, że przy odrobinie motywacji każdy znajdzie coś dla siebie.  

W tym zakresie przyznam, że szkolenia z technik relaksacji, medytacji, oddechu, uważności, elementów osobistego wpływu, odreagowywania przez pisanie, aktywność fizyczną czy tworzenie obrazów bardzo mi pomogły. Niejednokrotnie wiedza, którą pozyskałam w różnych miejscach, pomogła mi później w sytuacjach stresowych. 

Monitorowanie i komunikowanie. 

I na koniec, choć nie mniej ważne — monitorowanie i komunikowanie. Chcę to podkreślić na sam koniec. Aby sobie pomóc i nie odkładać własnego zdrowia na później, lepiej uważnie obserwować co dzieje się zawczasu. Oczywiście wszystko z umiarem (mały chrzęst w kolanie nie musi oznaczać, że już nigdy nie wstaniesz z krzesła 😅), niemniej również z uważnością. 

Jeśli czujesz, że czegoś Ci brakuje, jest wszystkiego za dużo, czujesz się coraz gorzej, to postaraj się adekwatnie do tego zareagować. Poobserwuj siebie i swoje potrzeby. Jeśli możesz i umiesz, to zaopiekuj się nimi. Jeśli widzisz, że sam/-a możesz nie dać sobie z tym rady, miej odwagę to zakomunikować i poszukać oraz poprosić o wsparcie.

A na koniec tego wpisu, życzę Ci przede wszystkim bezpiecznej podróży. ✈️

PS. „W zdrowym ciele, zdrowy duch” — Wiele się o tym mówi i często powtarza, jednak pozwolę sobie skorzystać z okazji i przypomnieć, żeby w ramach dbania o siebie robić regularne badania profilaktyczne. 😊


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *