Kiedy rozmowa rekrutacyjna może coś zmienić w naszym życiu? 


Ostatnio miałam przyjemność przygotowywać we współpracy z koleżanką prezentację na temat wartościowych spotkań zespołowych. Jednak czy nasze spotkania rekrutacyjne również nie powinny być zasadniczo wartościowe? Co to jednak naprawdę oznacza? Kiedy jakaś rozmowa była dla nas znacząca i wartościowa? Taka, która zmieniła coś w naszym życiu?

Odpowiadając na powyższe pytanie, można by powiedzieć, że pewnie przeważnie to te najprzyjemniejsze i/lub najbardziej profesjonalne rozmowy. Jednak uważam, że niekoniecznie. „Złe” rozmowy również mogą nas zmienić lub utwierdzić w przekonaniu, że nie chcemy inwestować w relację z tą organizacją. Chcesz się dowiedzieć dlaczego? Zapraszam do dzisiejszej lektury. 

Przygotuję również wpis na temat tego, co to znaczy efektywne spotkanie rekrutacyjne. Jednak dziś trochę o rozmowach rekrutacyjnych, które szczególnie zapadły w pamięć. Jakie to były sytuacje? 

Kiedy rekrutacja może być dla nas wartościowa? 

Może to te rozmowy, po których wyszliśmy z poczuciem „wow, ile się nauczyłem/-am, ta osoba ma niesamowitą wiedzę”. Może to być moment, w którym poczuliśmy, że “dobrze mi poszło”, albo „Profesjonalna procedura. Za każdym razem otrzymałem/-am wartościową informację zwrotną”.  Wtedy trzeba przyznać, że to są te miłe momenty. 

A co jeśli przez 2 tygodnie a może 3… albo nawet miesiące, nikt nie odpowiada? Co jeśli organizacja, mówiąc kolokwialnie, nas „odprawia z kwitkiem”? Co gdy poczuliśmy się na rozmowie, tak nieprzyjemnie, że nawet jeśli dostaniemy ofertę pracy, nie chcielibyśmy przyjść do tego miejsca pracy za żadną oferowaną nam kwotę?

Właśnie — Czy takie rozmowy też nie dają nam poczucia, albo przynajmniej lekcji, że nie chcielibyśmy: pracować w tej firmie, przechodzić takich rekrutacji ponownie, a może nawet sami nigdy byśmy nie chcieli przeprowadzić takiej rekrutacji? 

Być może. Te doświadczenia pozostają jednak z nami. Co z nim zrobimy? Uważamy za stratę czasu, czy jednak cenną lekcję? 

Kiedy czujemy zmianę? 

Kiedyś usłyszałam: „zmiana dzieje się zazwyczaj w dwóch punktach w życiu: pierwszym — punkcie aspiracji lub drugim — punkcie bólu.” 

Wynalazcy i odkrywcy, wcale nie musieli tego robić, co robili, czyli odkrywać i próbować nowych podejść. Nawet tym, którym udało się wynaleźć coś przypadkowo, niekoniecznie musieli się później dzielić swoim odkryciem. Ba! Nawet nie musieli chcieć zrozumieć, co się wydarzyło i w jaki sposób, a później jeszcze ogłaszać tego światu. A jednak mieli na tyle wysoki poziom aspiracji, żeby kontynuować swoje działania i dzielić się nimi z innymi. 

Są i takie sytuacje w życiu, po których mówimy sobie głośne „nie” na podstawie doświadczeń. Najczęściej wtedy jest już tak źle, że chcemy się z nich jak najszybciej wydostać. Mogą to być sytuacje, w których wpadliśmy w wyniku braku doświadczenia, wiedzy lub czasem po prostu braku rozwagi. Mogą to być jednak sytuacje, które nie do końca od nas zależą np. choroba czy nieszczęśliwy wypadek. Spójrzmy na pandemię — dotknęła ona większość miejsc i ludzi na świecie dość niespodziewanie. Doświadczyliśmy izolacji (z ang. lockdown) czy tego chcieliśmy, czy nie. Każdy, kogo to dotknęło, musiał się w jakiś sposób dostosować do nowych okoliczności. Przeżywaliśmy pewien rodzaj zbiorowego bólu. 

Innymi przykładami, które przychodzą mi do głowy w kontekście zmiany, są sportowcy.  Szczególnie Ci zawodowi dążący do osiągnięcia jakichś konkretnych wyników czy  przełamywania swoich barier (aspiracja). 

Możemy też nawet przeanalizować zachowania i motywacje osób, które po prostu zaczęły uprawiać sport czy zwiększać ilość aktywności fizycznej. Niekoniecznie zawodowcy, występujący na krajowych czy międzynarodowych zawodach. Dla jednych z tej grupy, uprawianie sportu może być punktem bólu (wynikających z jakichś chorób, rehabilitacji lub zaleceń lekarza), dla innych jest to aspiracja ze względów zdrowotnych, budowania atrakcyjnej sylwetki, czy zrzucenia kilku kilogramów dla lepszego samopoczucia. 

W każdym przypadku dane doświadczenia zmieniają nas lub bardziej pobudzają do zmiany. Niektóre wpływają na nas bardziej boleśnie, inne bardziej inspirująco, ale w rezultacie coś staje się inne.

Zmiana a nauka

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że proces zmiany często idzie w parze z procesem nauki. Przykładowo — zmiana nawyku, to również nauka. Oduczanie się nawyku X, a w niektórych przypadkach zastępowanie nawyku X, nawykiem Y, np. zamiast podjadać słodkie, przetworzone przekąski, wybieramy owoce i orzechy. Innym przykładem może być powrót do nauki jakiejś umiejętności np. języka obcego po kilku latach przerwy. Zmiana zachodzi tam, gdzie wymagany jest pewien nakład energii, próba nowych podejść w celu otrzymania innego efektu. Co w konsekwencji jest również procesem nauki. 

Wracając do rekrutacji, myślę, że rozmowa, która dała Ci rodzaj trochę głębszych przemyśleń (nakładu intelektualnego) lub zmienia Twój sposób myślenia, czy działania, jest wartościowa. Niezależnie czy doświadczenia te były pozytywne, czy negatywne. 

Negatywne również? Tak. Spójrzmy na przykład. Jesteś w procesie rekrutacji, składającym się z 4 etapów. Idzie dobrze, przechodzisz je wszystkie. Poświęcasz na to 3 miesiące. Na ostatnim etapie dowiadujesz się, że wynagrodzenie jest dla Ciebie mocno niezadowalające. Po takiej sytuacji prawdopodobnie wyciągniesz wniosek na przyszłość, żeby o kwestię wynagrodzenia pytać już od początku procesu (chyba że lubisz marnować czas swój i ludzi pracujących w danej organizacji). W związku z tym możliwe, że przy kolejnych rekrutacjach będziesz pytać o kwestie finansowe, na samym początku (wprowadzisz zmianę, jeśli zdecydujesz się podejść inaczej).

Może zdarzyć się też tak, że widząc tyle niesatysfakcjonujących Ciebie rekrutacji, zaczniesz się zastanawiać nad zmianą branży, albo przemyślisz temat i postanowisz nie pracować na etacie, albo czytaniem badań i poradników na temat dobrych rozmów rekrutacyjnych i podzielenie się nimi z innymi. 😉 Istnieje wiele ścieżek, to tylko kilka pierwszych, które akurat mi przyszły na myśl. 

Z pozytywnych doświadczeń rekrutacyjnych też czerpiemy i to niemało. Nowa wiedza, czasem jakaś inspiracja dzięki osobie, która nas rekrutowała, może wpłynąć na to, że zechcesz stawać się tylko jeszcze lepszy/-a i dążyć do tej zmiany. 😉 Albo spotkasz na rozmowie osobę, której historia zostanie z Tobą na bardzo długo i zmieni Twój sposób myślenia. 

Z perspektywy rekruterki, mogę powiedzieć, że kilka rozmów było takich, które szczególnie zapamiętałam, bo historie kandydatów były niezwykłe. Czasem smutne, bo ktoś musiał odwołać udział w rekrutacji ze względu na chorobę czy wypadek. Czasem mocno inspirujące o planach swojego rozwoju i różnych wybojów. Czasem też dość zabawne, kiedy atmosfera się trochę rozluźniła. 

Czy chcemy mieć rekrutację czy relację? 

To zdanie zaczerpnęłam z analogii tematów pt. „czy chcemy mieć rację, czy relację?”. Oprócz tego, że istotna rozmowa daje nam przestrzeń do przemyśleń (przynajmniej z mojego punktu widzenia), to powinna jeszcze opierać się na relacji. 

Tak, to prawda, że rekrutacja polega na doborze najbardziej dopasowanego kandydata/-tki/-tów lub z drugiej perspektywy odpowiedniej organizacji czy zespołu. Czasem, a w rekrutacji dość często, realizacja tylko tego jednego celu, to nie wszystko. Dlaczego? Dlatego, że ludzie to nie maszyny, a ludzie, czyli byty emocjonalne.

Czasem bardzo bym chciała móc swobodnie porozmawiać z rekruterem/-tką czy inną osobą, która tę rekrutację prowadzi (np. kierownik/-czka). Nie mówię o tym, że ja czy osoba, z którą rozmawiam stresuje się. 😅 Chodzi mi o taką „ludzką” rozmowę, która nie opiera się jedynie na schemacie i zrealizowaniu kilku punktów z jakiejś listy. Co mam na myśli, pisząc, że do wartościowej rekrutacji potrzeba czegoś więcej? Poniżej wymieniam te elementy, które uważam za niezwykle istotne w procesie rekrutacji, jednak przede wszystkim w procesie budowania relacji. 

Zainteresowanie

Przede wszystkim, oprócz standardowego wywiadu, który ma do przeprowadzenia rekruter/-ka, warto mieć swobodę przejścia ze standardowych pytań, na takie po których czujesz, że ktoś się Tobą naprawdę interesuje (a Ty organizacją). Ktoś chce Cię poznać trochę bliżej. Na przykład jeśli rekruter zauważył, że wpisałeś/-aś w hobby, że lubisz czytać książki, to zadaje Ci konkretne pytania „jaką książkę przeczytałeś/-aś, którą byś polecił/-a i dlaczego?”, albo „widzę, że napisałeś/-aś, że lubisz podróżować; gdzie ostatnio byłeś/-aś i co byś polecił/-a? Dlaczego właśnie to miejsce?”. 

Osobiście doświadczyłam sytuacji, w której zostałam doceniona na rekrutacji, za coś, co dla mnie osobiście też było trudne. W pewnym czasie miałam kilkumiesięczną przerwę w zatrudnieniu. W tamtym okresie szukałam pracy, jednak ze względu na czas pandemii było bardzo ciężko na rynku pracy z ofertami. Zajęłam się wtedy rozwojem i szkoleniami. Osoba na rozmowie, nie spojrzała na mnie podejrzliwie i oceniająco z perspektywy „tam na pewno były jakieś problemy”. Powiedziała natomiast: „widzę, że w czasie poszukiwań pracy, dbasz o swój rozwój i nie stoisz w miejscu”. Trudno opisać, jakie to było miłe w tamtym (trudnym dla mnie) czasie. 😊

Szczerość

Im starsza jestem, tym coraz bardziej doceniam też to, że rekruter/-ka mówią też o potrzebach i oczekiwaniach organizacji szczerze i bezpośrednio. Nawet jeśli usłyszę: „Nie mamy jeszcze konkretnego planu na tę rolę, ponieważ sami dopiero badamy ten obszar.”, to jest to znak, że mówią mi na jakim poziomie jest świadomość w organizacji dotycząca tego stanowiska. Ta informacja może być sygnałem, że jeśli organizacja sama jeszcze nie do końca zdefiniowała stanowisko, to i ja mogę iść w nieznane, kiedy się na nie zdecyduję. Reasumując — to już ode mnie zależy, czy będę chciała się decydować na pozostanie w rekrutacji, czy też nie. Natomiast dzięki szczerej informacji, wyboru mogę dokonać świadomie. 

Informowanie o zmianach w procesie rekrutacji może być trudne. Szczególnie jeśli mamy do przekazania wiadomości, które znacząco wpłyną na jedną ze stron. Dla kandydata może być trudne usłyszeć, że organizacja musi zmniejszyć budżet i nie może zaproponować oczekiwanego przez niego wynagrodzenia, albo nawet całkiem zrezygnować z kontynuowania procesu. W przypadku organizacji informacja od kandydata/-tki o tym, że zdecydował/-a się na pracę w innej firmie (a jest to, szczególnie niełatwe, jeśli poważnie rozważaliśmy z nim/-nią współpracę). Niemniej, takie informacje są cenne i potrzebne. Dzięki nim każda strona wie, jakie konsekwencje to dla niej rodzi i co robić dalej. Zwiększamy poziom transparentności i też, dzięki temu, poziom swojej wiarygodności. 

Empatia

Połączenie profesjonalizmu z luzem, czyli relacja człowiek — człowiek. Pisałam o tym trochę wyżej, jednak jest jeszcze jedna rzecz, która mnie ujmuje — zrozumienie lub też empatia. Bardzo doceniam, kiedy rekrutacja odbywa się w ustalonych ramach: jest o czasie i w wyznaczonym terminie, a osoba po drugiej stronie jest przygotowana i potrafi udzielać wartościowej informacji zwrotnej. Ostatnio zainspirowała mnie też jedna historia właśnie o empatii podczas rekrutacji. 

Ktoś opowiadał mi, że podczas rekrutacji, podał jako motywację „poszukiwanie swojego miejsca i chęć przekwalifikowania się”. Spotkał na rozmowie rekrutacyjnej osobę, która odpowiedziała, że rozumie potrzebę próbowania nowych rzeczy i eksplorowania obszarów jako motywację do zmiany pracy, bo sama miała taki moment w życiu i czuła, że tego potrzebuje.

Kiedy słyszę takie historie, zastanawiam się, czy każdy z nas nie chce być zrozumiany? Zwłaszcza w kontekście rekrutacji? O ile bardziej przywiązani czujemy się do miejsca, osoby czy organizacji, w której otrzymaliśmy formę wsparcia lub zrozumienia.

Praca nad brakami

A z drugiej strony? Kiedy rekrutacja poszła naprawdę słabo. Osoba prowadząca rozmowę nie ma Twojego CV, albo kandydat nie wie nawet, co to za firma. Ktoś się spóźnił. Musieliście dwukrotnie zmieniać salę podczas rozmowy, albo ktoś przychodzi i wam przerywa lub dzwoni telefon. Jeśli to rozmowa online, to jedna z osób nie sprawdziła swojego mikrofonu i/lub kamerki. Oj, ile to budzi frustracji, prawda? 

Pytanie, czy podeszliśmy do procesu z perspektywy „jakiejś rekrutacji do odhaczenia” czy jednak zadbania o relację. Czy naprawdę zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy, aby zbudować dobre fundamenty pod relację? Czy zadbaliśmy o samopoczucie własne i tej drugiej osoby? Co można by było poprawić w kolejnym podejściu?

Na zakończenie…

Odpowiadając na pytanie z tytułu — rozmowa rekrutacyjna, która może coś zmienić w naszym życiu, to ta, po której zaczynamy myśleć lub działać inaczej niż dotychczas. Może to być zmiana w naszym postrzeganiu lub wyciąganiu wniosków z danej sytuacji (niezależnie od tego, jaka ona jest), którą wdrożymy w przyszłości.

Rekrutacja, która może coś zmienić w naszym życiu to też ta, oparta na relacji. Relacja oznacza  wzajemny szacunek i fakt, że po drugiej stronie jest żywa istota. Zarówno po stronie rekrutowanego, jak i rekrutującego. Każdy z nas ma swoje aspiracje, cele, wartości, motywacje i doświadczenia, które wnosi do rozmowy, organizacji czy ogólnie na rynek pracy.

Pytanie brzmi: jaki świat zmian chcemy wokół siebie tworzyć i jak chcemy wpływać na innych? Świat, który skłania ludzi do myślenia o zmianie z perspektywy bólu, czy też aspiracji?😉


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *